Rynek wtórny książki w Polsce rośnie szybciej niż kiedykolwiek. Książki używane i sprzedaż z drugiej ręki tworzą równoległy kanał obiegu, który często konkuruje z premierami. To legalny i opodatkowany segment, ale wciąż bez mechanizmu tantiem dla autorów oraz bez jasnych, sektorowych zasad oznaczania nowych i używanych ofert. W tekście pokazuję, jak działa ten obieg, gdzie w Polsce brakuje regulacji i dlaczego to właśnie tu rozstrzyga się dostęp czytelników do różnorodnej literatury.
Antykwariat jeszcze niedawno kojarzył się ze „schroniskiem” dla starszych wydań, białych kruków i tytułów dawno niedostępnych w księgarniach. Dziś wyrósł jego nowy gatunek: masowe platformy i sieci sklepów obracające tysiącami książkami z drugiej ręki. Skupują egzemplarze od osób prywatnych, pozyskują zwroty i egzemplarze „z wadą”, a następnie odsprzedają je online i stacjonarnie. Coraz częściej najchętniej biorą… nowości. Nowe tytuły trafiają do wtórnego obiegu już w kilka tygodni po premierze. W efekcie konkurują ceną z rynkiem pierwotnym. To nie margines — to równoległy kanał sprzedaży, który realnie wpływa na widoczność i wynik sprzedaży nowo wydanych książek.
Trzonem tego zjawiska jest prawo unijne. Po pierwszej legalnej sprzedaży egzemplarza (np. papierowej książki) wyczerpuje się prawo do jego dalszej dystrybucji — czyli egzemplarz można odsprzedawać bez pytania o zgodę uprawnionych. To tzw. zasada wyczerpania prawa (ang. first sale doctrine), ujęta w art. 4 ust. 2 Dyrektywy 2001/29/WE[1]. Dotyczy egzemplarzy materialnych. Natomiast nie obejmuje aktów „publicznego udostępniania” w środowisku cyfrowym. Stąd paradoks: papierową książkę można sprzedawać w obiegu wtórnym dowolnie wiele razy, ale e-booków odsprzedawać nie wolno. Potwierdził to wyrok TSUE w sprawie Tom Kabinet (C-263/18)[2].
Masowa sprzedaż używanych egzemplarzy przez firmy jest legalna i opodatkowana. Podmioty rozliczają VAT (często w procedurze VAT-marża przewidzianej dla towarów używanych zwykle nabytych od osób niebędących podatnikami VAT lub bez prawa do odliczenia) oraz podatek dochodowy. W praktyce państwo inkasuje podatek za każdym razem, gdy książka zmienia właściciela. Tymczasem autor i wydawca — ani razu więcej. To nie jest „dziura w prawie”, tylko brak mechanizmu wynagrodzeń w obrocie wtórnym. Co ważne, procedura VAT-marża dotyczy tylko towarów używanych i nie wolno jej stosować do towarów nowych. Wskazują to wyjaśnienia Ministerstwa Finansów[3].
Na rynku pojawił się nowy obyczaj. Egzemplarze recenzenckie, przekazywane przez wydawców najczęściej w ramach barteru, bywają szybko odsprzedawane do skupów. Następnie trafiają na półkę jako „prawie jak nowe”, często znacznie poniżej ceny okładkowej. Równolegle dystrybutorzy pozbywają się zwrotów i egzemplarzy z drobną wadą. Dla czytelnika to okazja. Dla rynku — „krótkie spięcie”, bo taki egzemplarz zastępuje sprzedaż nowej książki, od której autor i wydawca mieliby udział. Formalnie to legalne (o ile brak umownych ograniczeń), lecz etycznie wątpliwe. Przekształca bowiem narzędzia promocji i obsługi łańcucha dostaw w równoległy kanał zarobku, który omija twórców. W praktyce decydują tu umowy i oznaczenia, a sama pieczątka „nie do sprzedaży” bez zastrzeżenia umownego często bywa nieskuteczna.
Polscy autorzy doczekali się systemu PLR (Public Lending Right), czyli systemu wynagrodzeń dla twórców za wypożyczenia biblioteczne[4]. Został on ostatnio rozszerzony i doprecyzowywany (m.in. zwiększono pulę i objęto nim więcej bibliotek), co jest niewątpliwym sukcesem. Warto jednak zauważyć, że PLR dotyczy wyłącznie bibliotek publicznych, a zatem wypożyczania książek. System nie obejmuje sprzedaży egzemplarzy używanych, nawet jeśli jeden tom „pracuje” na przychód pośredników kilka razy z rzędu. Powstaje oczywista nierównowaga: za korzystanie z książki w bibliotece autor dostaje rekompensatę, a za komercyjną odsprzedaż — nie.
W wielu państwach (Francja, Niemcy, Hiszpania, Włochy, Austria) obowiązuje stała cena książki dla nowych egzemplarzy. Z kolei książki używane są z tego reżimu wyłączone. We Francji dodatkowo doprecyzowano obowiązek jednoznacznego oznaczania ofert nowych i używanych (m.in. obowiązkowa wzmianka „occasion”), także online[5]. W Niemczech istnieje wyjątek dla „Mängelexemplare” (egzemplarzy z istotną wadą). Można je tam sprzedawać poza reżimem stałej ceny, pod warunkiem trwałego i czytelnego oznaczenia. To realnie porządkuje segment „outletu książkowego” i ogranicza mylenie przecenionych sztuk z premierami.
Prawo nie nakazuje wypłaty tantiem od odsprzedaży, dlatego rynek testuje rozwiązania dobrowolne. W Wielkiej Brytanii działa AuthorSHARE[6] — dobrowolny program zainicjowany przez organizacje autorskie (ALCS, Society of Authors) i duże platformy sprzedaży książek używanych. Dzięki niemu autorzy zarejestrowani w ALCS dostają mikrotantiemy od transakcji na rynku wtórnym zawieranych u partnerów programu. To nie rozwiązuje całości problemu, ale pokazuje, że technicznie da się raportować obrót z drugiej ręki i dzielić ułamek marży z twórcami.
Rynek wtórny rośnie na całym świecie. Na przykład w Wielkiej Brytanii to już wielomiliardowy segment z prognozami dalszych wzrostów[7]. Nie jest to więc „polska specyfika”, lecz uniwersalny konflikt interesów. Tania, masowa odsprzedaż nowości przesuwa popyt z rynku pierwotnego, który finansuje autorów i wydawców. Na naszym rynku — przy średnim nakładzie ok. 2000 egz. — efekt jest bardziej dotkliwy. Każdy egzemplarz „pracujący” w odsprzedaży kilka razy to realny ubytek w wyniku pierwszego nakładu.
Szybka odsprzedaż egzemplarzy recenzenckich, masowy skup nowości, nieprzejrzysty obrót „nowymi z wadą” i marketing „drugiego życia książki” maskujący zwykły handel składają się na mechanikę, w której zarabia każdy poza twórcą. Państwo pobiera podatki przy każdej odsprzedaży. Pośrednik zarabia na marży, nawet przy znacznie obniżonej cenie, bo korzysta ze skali i warunków zakupu. Autor i wydawca — nic ponad to, co przy pierwszej sprzedaży. To niesprawiedliwość systemowa, nie spór o pojedyncze przypadki.
W Polsce brak sektorowego przepisu dla książek, który — jak we Francji — jednoznacznie nakazywałby odróżnianie ofert „nowa”/„używana”. Obecnie działają przepisy ogólne i regulaminy platform, jednak praktyka opiera się na zwyczajach. Dlatego warto rozmawiać o ujednoliconych oznaczeniach („używana”, „outlet/powystawowa”, „egzemplarz przekazany do recenzji”). Celem jest świadome odróżnianie tańszego obrotu wtórnego od sprzedaży premier. W tle mamy przykłady: we Francji wymóg wyraźnego rozróżnienia egzemplarzy nowych i używanych, a w Niemczech czytelne oznaczenie sztuk z wadą, by czytelnik świadomie odróżniał tańszy obrót wtórny od sprzedaży nowych książek.
Dużo emocji budzi szybka odsprzedaż egzemplarzy przekazywanych do recenzji zaraz po premierze. W wielu krajach porządkuje się to standardami branżowymi i zapisami umownymi (czytelne oznaczanie takich egzemplarzy, krótka karencja na dalszy obrót). W polskich realiach to naturalny temat do uzgodnień wydawcy–recenzenci–platformy, bez konieczności „twardych” regulacji na starcie.
Pytanie o udział twórców w wartości generowanej przez rynek wtórny da się adresować modelami dobrowolnymi. Przykład z Wielkiej Brytanii (AuthorSHARE, przy udziale ALCS i organizacji autorskich) pokazuje, że technicznie można raportować sprzedaż po ISBN i dzielić mikrowypłaty z części marży. W Polsce taki pilotaż branżowy mógłby być sprawdzianem woli współpracy.
Jednolita cena książki przez pierwsze 12 miesięcy (modele francuski i niemiecki) nie rozwiązuje wszystkiego. Jednak stabilizuje sprzedaż nowych egzemplarzy i wyrównuje szanse mniejszych księgarń. We Francji uzupełnieniem są zasady dotyczące kosztów wysyłki nowych książek[8], co ogranicza drenowanie rynku przez agresywną logistykę. W Polsce to raczej kierunek do porównań i temat do rozmów o tym, jak chronić pierwsze miesiące po premierze.
Rynek wtórny zwiększa dostępność cenową — i to jego zaleta. Warto jednak, by czytelnik miał świadomość, że zakup nowego egzemplarza realnie finansuje autora i wydawcę, a szybki zakup „prawie nowej” nowości w kanale wtórnym wspiera tylko pośrednika. To obszar na kampanie informacyjne i prosty język korzyści, bez stygmatyzowania „drugiej ręki” jako takiej.
Nie chodzi o likwidację „drugiej ręki”, lecz o ustawienie jej w miejscu, które nie niszczy finansowania nowej twórczości. Dlatego w modelach europejskich ochrona dotyczy okresu tuż po premierze (jednolita cena; oznaczanie nowy/używany; zasady dla wysyłki). Używane książki mają istnieć, ale nie powinny systemowo wypierać pierwszej sprzedaży w najważniejszym dla autora i wydawcy czasie „zwrotu z inwestycji”.
Dzisiejszy polski rynek wtórny książki to nie romantyczna kraina ocalonych tomów. To sprawny legalny i opodatkowany biznes. Problemem nie jest jego istnienie, lecz to, że cały strumień korzyści z odsprzedaży omija twórców, szczególnie w kluczowym czasie po premierze. W efekcie rynek pierwotny, który finansuje powstawanie kolejnych tytułów, traci oddech.
Przejrzystość i oznaczenia, karencja na egzemplarze recenzenckie, pilotaż mikrotantiem z odsprzedaży oraz wzmocnienie ochrony sprzedaży nowych książek to rozwiązania, które pozwolą, by i „drugie życie książki” służyło literaturze. Literaturze, jej twórcom i czytelnikom, a nie tylko marżom pośredników.
[1] https://sip.lex.pl/akty-prawne/dzienniki-UE/dyrektywa-2001-29-we-w-sprawie-harmonizacji-niektorych-aspektow-praw-67427681/art-4?unitId=art(4)
[2] https://op.europa.eu/pl/publication-detail/-/publication/7175384f-56dd-11ea-aece-01aa75ed71a1/language-pl
[3] https://www.podatki.gov.pl/vat/wyjasnienia/obrot-nowymi-towarami-a-procedura-vat-marza/
[4] https://lustrobiblioteki.pl/2025/05/dwukrotne-zwiekszenie-wynagrodzen-za-wypozyczenia-biblioteczne/
[5] https://www.legifrance.gouv.fr/loda/id/JORFTEXT000047716232/
[6] https://societyofauthors.org/authorshare/
[7] https://www.credenceresearch.com/report/united-kingdom-second-hand-books-market
[8] https://www.courthousenews.com/eu-court-adviser-says-frances-minimum-book-delivery-fee-could-be-legal/
© Marzena Hryniszak