Marzena Hryniszak

Modele wydawnicze - droga tekstu z szuflady do księgarni

Najpierw było słowo, potem tekst i wreszcie dążenie do opublikowania książki. Modele wydawnicze to drogi do osiągnięcia celu autora pragnącego wydać swój utwór drukiem. Warto je poznać i rozważnie wybrać spośród nich ten, który z sukcesem doprowadzi dzieło na księgarskie półki. Dowiedz się, co proponują wydawcy.

Wybór modeli wydawniczych

Jak zamienić maszynopis (a może komputeropis? 😉 ) w prawdziwą książkę posiadającą numer ISBN, która stanie na półce w księgarni? Najpierw trzeba zdecydować się na jeden z modeli wydawniczych:

  • tradycyjny
  • współfinansowany (hybrydowy/partnerski/subsydiowany)
  • vanity publishing
  • self-publishing

 

O co tutaj chodzi? Oczywiście jak zwykle o pieniądze 😉 Nie tylko, ale przede wszystkim. Ścieżki wydawnicze dla autora różnią się głównie tym, kto ponosi koszty całego przedsięwzięcia, kto i za co jest odpowiedzialny, na co ma realny wpływ oraz jak książka dotrze do czytelników. Przyjrzyjmy się więc poszczególnym modelom wydawniczym.

Modele wydawnicze

Model tradycyjny

W dużym uproszczeniu: pisarz dostarcza utwór, a resztą zajmuje się wydawnictwo. Oczywiście warunkiem koniecznym jest to, by tekst zainteresował wydawcę. To on zobowiązuje się sfinansować całą operację od przygotowania dzieła do druku po jego promocję i dystrybucję. Oficyna opłaca sztab ludzi pracujących nad redakcją, korektami, szatą graficzną, składem i drukiem. Zajmuje się przygotowaniem ebooka, audiobooka, reklamą, patronatem i rozprowadzeniem egzemplarzy do księgarń oraz bibliotek. Jeśli na każdym etapie (nie pomijając roli samego autora) praca wykonana zostanie rzetelnie, książka ma szansę trafić do wielu czytelników i odnieść sukces. Brzmi wspaniale. A słabe punkty? Twórca, zwłaszcza początkujący, nie może liczyć na oszałamiające zyski. Otrzyma zazwyczaj jedynie skromną zaliczkę i niewielki procent od sprzedaży. To logiczne – wydawca chce odzyskać to, co zainwestował i zarobić.

Współfinansowane modele wydawnicze

Warianty: hybrydowy, partnerski i subsydiowany to nic innego jak różne określenia dotyczące modelu współfinansowanego. Zapewne takie nazwy brzmią bardziej zachęcająco. W zależności od umowy koszty są różnie rozłożone, ale ogólnie mówiąc, kasę na stół wykładają obaj: wydawca i autor. Bywa, że ten pierwszy finansuje cały proces, a pisarz zobowiązuje się do zakupu kilkuset egzemplarzy po specjalnie dla niego ustalonej cenie. W efekcie, pomimo że to wydawca płaci osobom zaangażowanym w przedsięwzięcie, twórca i tak sięga do swojej kieszeni po kilka tysięcy złotych. Może też być tak, że obaj dzielą się kosztami wydania. Zyski autora od sprzedaży są przeważnie procentowo wyższe niż w modelu tradycyjnym, lecz zanim zacznie zarabiać, odzyskuje po kawałeczku swoją inwestycję. Wiele zależy od dalszych działań wydawcy, a więc od możliwości dystrybucyjnych i zaangażowania w promocję.

Vanity publishing

Pragnąc wydać utwór drogą vanity publishing, pisarz finansuje wszystko. Oficyna wykonuje usługę wydania bez selekcji, recenzji wewnętrznej i oceny materiału. Po prostu realizuje wykupione przez interesanta, czyli właściciela tekstu, zlecenie. Twórca płaci za każdy etap wydawniczy od korekty po druk, a jeśli pragnie, by wydawca zajął się promocją, również musi to sfinansować. Co ciekawe takie firmy wydawnicze nie nazywają siebie typem vanity (ang. próżność), lecz self-publishing, chociaż to nie jest samodzielne wydanie autorskie. Głównie zarabiają na produkcji książki, dlatego zleceniodawca otrzymuje duży procent od jej sprzedaży.

Self-publishing

Gdy pisarz jest wydawcą swojego tekstu, mówimy o modelu wydawniczym zwanym self-publishingiem. Autor decyduje o korekcie, redakcji, grafice, składzie, druku, pozyskaniu patronów i numeru ISBN, dystrybucji oraz reklamie. Mówiąc krótko, jest trochę jak człowiek orkiestra – sam zatrudnia ludzi do poszczególnych zadań lub wciela się w role redaktorskie, wybiera drukarnię, decyduje o nakładzie i realizuje kampanię reklamową. Może skorzystać z pomocy profesjonalistów czy wydawnictwa typu vanity na wybranych etapach, lecz nie musi. Jest odpowiedzialny za cały proces na własny rachunek.

Blaski i cienie modeli wydawniczych

Niektórzy twierdzą, że tylko tradycyjny model wydawniczy zapewnia wysoką jakość literatury. Tu wydawcy mają najwięcej do stracenia, toteż wybierają najlepsze teksty warte publikacji. Oceniają utwory ostro (odrzucają około 90% nadsyłanych propozycji!) i rzetelnie podchodzą do każdego etapu swej pracy. Wypuszczają na rynek pozycje starannie zredagowane, poprawione i ładnie wydane. Egzemplarze szybko trafiają do księgarń w całym kraju. Wariant tradycyjny bywa ganiony z powodu niskich tantiem dla twórców.

W sprawie modeli współfinansowanych zwanych hybrydowymi, partnerskimi oraz subsydiowanymi głosy są podzielone. Wydawców posądza się niekiedy o oszczędzanie na jakości, brak odpowiedniej selekcji i wydawanie słabych, niedopracowanych tekstów oraz kiepską promocję. Nie zawsze słusznie. Trzeba też wiedzieć, że bywają wydawnictwa realizujące zarówno wariant tradycyjny, jak i współfinansowany.

Największa krytyka uderza w typ vanity publishing. Twórcom korzystającym z tego modelu wydawniczego zarzuca się wielokrotnie grafomanię, a wydawcom żerowanie na marzeniach debiutantów oraz mamienie wizją wielkiej sławy i zarobku. Takie książki rzadko trafiają do szerszej dystrybucji, a poniesione koszty przeważnie nie zwracają się twórcom, chociaż z pewnością i tu bywa różnie. Wkład zleceniodawców bywa wysoki, egzemplarze pięknie wydane, a promocja skromna.

Coraz bardziej modny model to self-publishing. Można rzec, że to ładniejsza siostra vanity, gdyż i tu to twórca ponosi całkowite koszty, lecz co wypracuje, to jego. Oczywiście minus podatki, ale te płacą wszyscy. Według sceptyków możliwość swobodnego wydawania grozi wprowadzeniem na rynek niskich jakością książek podobnie jak w przypadku vanity. Trzeba jednak pamiętać, że autor bierze na siebie całą odpowiedzialność, więc na takie przedsięwzięcie porywają się osoby pewne siebie i swojego dzieła.

książka nie twój interes

Modele wydawnicze - podsumowanie subiektywne

Mój debiut – powieść „Nie twój interes” – ujrzał światło dzienne dzięki wydawnictwu tradycyjnemu. Wybrałam ten wariant, gdyż nie jestem typem przedsiębiorcy, nie widzę siebie w self-publishingu. Nie mam też ochoty ryzykować kupnem wydania słabego tekstu. Może jestem zbyt samokrytyczna, lecz chcę publikować tylko te książki, które przejdą przez surowe sito oceny doświadczonych i wymagających wydawców. To dla mnie wykładnik, czy mój tekst jest godny czytelnika.

Myślę, że model tradycyjny jest więc dla pisarzy ceniących swą twórczość jako wartość samą w sobie, nienastawionych na zysk. Oczywiście im większy sukces dzieła lub dzieł autora, tym lepsze wynagrodzenie, a co za tym idzie satysfakcja. Najważniejsze, by utrzymać wysoki poziom, doskonalić warsztat oraz być płodnym i cierpliwym 🙂

Inna sprawa, że sama też jestem czytelnikiem. Mam za sobą lekturę wielu wspaniałych książek publikowanych zarówno tradycyjnie, jak i w innych modelach wydawniczych. Czytałam też „gnioty” (w mojej subiektywnej ocenie oczywiście) naszpikowane błędami językowymi wypuszczone przez czołowe polskie oficyny tradycyjne, jak i subsydiowane czy wydane samodzielnie przez autorów.
Czy istnieje więc przepis na sukces? Czy można jeden wariant uznać za idealny, a inny potępić w czambuł? To już każdy pisarz musi rozstrzygnąć sam i wybrać tę drogę, którą uzna za najlepszą dla swojej twórczości.

© Marzena Hryniszak