Marzena Hryniszak

Korekta tekstu? A po co to komu?

Ludzie piszą. Książki, blogi, felietony… Piszą i publikują. To, że między stworzeniem utworu a pokazaniem go światu jest jeszcze praca nad nim, redakcja i korekta tekstu, nie rzuca się nikomu w oczy. Tego nie widać, a jednak jest niezwykle istotne.

Świadomość językowa a potrzeba korekty tekstu

Korekta korekcie nierówna. Bywają teksty wymagające większej ingerencji, gdy mamy do czynienia z wieloma błędami różnego typu oraz takie, którym wystarczą drobne poprawki. Niewątpliwie robimy błędy. Wszyscy. Nawet ci najmądrzejsi, najwybitniejsi, najznakomitsi mistrzowie pióra robią błędy. Niektórzy sporadycznie, ale bez wątpienia robią! W pracach najbardziej świadomych językowo autorów również mogą zdarzyć się niedociągnięcia i jest to zupełnie naturalne. Dlatego z uwagą sprawdzają własne manuskrypty, a nieraz przed publikacją powierzają profesjonalnym korektorom.

Automatyczna korekta tekstu

Mamy przecież sprawdzanie pisowni i gramatyki w Wordzie. Poprawia nam błędy, wszystkie orty podkreśla na czerwono. Są do tego narzędzia! – powiecie. To prawda. Tekst mamy odgruzowany z największych kompromitujących byków. Niestety wcale to nie oznacza, że jest „czysty”. Błędy ortograficzne to pestka. Stylistyczne, składniowe, leksykalne i inne potrafią tak sprytnie wkręcić się w akapity, że naprawdę niełatwo je wytropić, a program sprawdzający pisownię z pewnością ich wszystkich nie podkreśli. Taki mały przecineczek może złośliwie wskoczyć tam, gdzie nie trzeba, albo nie pojawić się w koniecznym miejscu. Nie mam tu na myśli jaskrawych przykładów typu: Stara piła leży w piwnicy wobec Stara piła, leży w piwnicy. A jednak i w tym przypadku Word nie zauważy nieprawidłowości, gdyż zwyczajnie nie wie, co mieliśmy na myśli, a z punktu widzenia poprawności językowej oba zapisy są w porządku.

Ponadczasowa korekta tekstu
rękopis korwkta tekstu

Ilość błędów a korekta tekstu

Zapewne łatwiej zapanować nad tekstem krótkim i wyłapać niedociągnięcia np. w artykule blogowym, choć i to nie jest wcale takie oczywiste. Jeśli nasz utwór jest pokaźnych rozmiarów, ponieważ napisaliśmy kilkusetstronicową powieść, nierzucające się nam, autorom w oczy błędy idą w setki, jeśli nie w tysiące! Przykładamy zatem maksimum swojej uwagi podczas tworzenia tekstu oraz sprawdzamy go potem kilkukrotnie, co znacznie zmniejsza ich ilość i podnosi jakość językową dzieła. Będzie z pewnością wolne od rażących koszmarków językowych, błędów ortograficznych czy składniowych, lecz najprawdopodobniej zostaną niuanse, które dostrzec może sokole oko korektora.

Korekta tekstu przed redakcją wydawcy

W przypadku publikacji książkowej wydawnictwo z pewnością – niezależnie od wysiłków autora – przeprowadzi profesjonalną redakcję i korektę tekstu, nim utwór trafi do druku.  Po co wobec tego kłopotać się poprawkami wcześniej? Odpowiedź jest prosta: im dokładniej poprawiony manuskrypt, tym większa szansa na jego wydanie. Oficyny dostają od kilku do kilkudziesięciu propozycji wydawniczych dziennie i muszą wybrać spośród nich jedną (tradycyjni wydawcy odrzucają około 90% nadsyłanych propozycji, o czym wspominałam w tekście o modelach wydawniczych). Który tytuł dostąpi zaszczytu wewnętrznej recenzji i trafi do kolejnego sita w wydawnictwie? Liczy się nie tylko ciekawa treść, ale i styl autora oraz jakość językowa. Zwłaszcza jeśli nie jest to czterdziesta książka znanego pisarza, związanego z oficyną od lat. Dzieło powinno zatem być dopracowane do maksimum. Kolejna korekta tekstu wraz z autorską w wydawnictwie jest tą ostateczną i go udoskonali, jest bez wątpienia również niezbędna.

Samodzielna korekta tekstu

Jeśli jesteśmy prawdziwymi mistrzami pióra wcielającymi się w rolę korektora własnego manuskryptu, szansa, że zrobimy to perfekcyjnie, z pewnością istnieje. Wymaga to jednak czasu oraz odpowiedniego podejścia.

Ludzki mózg potrafi korygować obraz rzeczywistości, toteż bez problemu możemy przeczytać pismo pełne literówek i nawet nie zorientować się, że w nim są. To wspaniała umiejętność, lecz w przypadku korekty tekstu niestety przeszkadza. Dlatego tak trudno jest dostrzec błędy zwłaszcza we własnej pracy. Jak sobie radzić? Przede wszystkim ważne są przerwy. Po napisaniu i poprawieniu utworu dobrze jest odłożyć go np. na kilka dni, by móc potem spojrzeć na niego świeżym okiem. Znajdziemy wówczas niedociągnięcia, których wcześniej nie dostrzegaliśmy. Pomocne jest również uważne czytanie na głos. Podczas samodzielnej korekty możemy niestety wpaść w błędne koło. W efekcie będziemy poprawiać naszą pracę wiele razy, wyłapując za każdym razem inne mankamenty i przeoczenia. Czasem też skusimy się, by coś dopisać, zmodyfikować, a to z kolei grozi powstaniem nowych skaz. Takie szlifowanie może trwać w nieskończoność.

Korekta tekstu w praktyce

Gdy zdecydowałam się wydać moją pierwszą książkę, nie planowałam oddawać jej do poprawy. Śledziłam redaktorskie blogi i czytałam przeróżne opracowania, by odświeżyć swoją wiedzę oraz się dokształcić. Traf chciał, że zgłosiłam się do akcji parowania autorów z absolwentami kursu korektorskiego. Chociaż moja korektorka nie miała wówczas imponującego doświadczenia, okazała się niezwykle dokładną i pilną osobą. Ku mojemu zdumieniu miała mnóstwo roboty. Wyłapała drobnostki, których w życiu bym nie dostrzegła. Chowały się bowiem przede mną jak ślimak w skorupie. Potem razem dopracowałyśmy całość i dopiero po zakończeniu prac przygotowałam propozycję wydawniczą. Następnie rozesłałam ją do ponad dwudziestu wydawnictw, celując w te większe, tradycyjne. Odpowiedziało zaledwie kilka i spośród nich wybrałam najkorzystniejsze warunki wydania. Trzeba pamiętać, że był to debiut, a to właśnie debiutantom jest najtrudniej. Jestem przekonana, że gdyby nie solidna korekta tekstu i jego dopracowanie, nie poszłoby tak łatwo. Być może powieść do dziś tkwiłaby jedynie na moim prywatnym dysku.

 

PS Swoją drogą, gdyby korektor wziął na tapet ten mój artykuł, niewątpliwie miałby co robić 😉 Takie życie!

© Marzena Hryniszak